31 sierpnia 2013

Pustkowia - Blake Crouch


Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 304

Odnoszący sukcesy pisarz Andrew Thomas właśnie ukończył najnowszą powieść kryminalną i do czasu rozpoczęcia akcji promocyjnej książki zamierza odpoczywać w domu nad jeziorem. Idylliczny spokój mężczyzny burzy dziwny, anonimowy list, w którym ktoś oznajamia, że na terenie posiadłości bohatera znajdują się pogrzebane zwłoki kobiety i jeżeli Andrew nie chce zostać oskarżony o jej zamordowanie, musi postępować zgodnie z podanymi instrukcjami. Mężczyzna na początku jest przekonany, że to kolejna żartobliwa wiadomość od fanów, ponieważ jako autor popularnych powieści kryminalnych wielokrotnie dostawał podobne liściki. Niestety tym razem sytuacja jest zupełnie inna. W płytkim dole niedaleko domu pisarza naprawdę leżą zwłoki kobiety, na dodatek wszystko wskazuje na to, że szantażysta dysponuje materiałami obciążającymi Andrew Thomasa. Roztrzęsiony i przerażony mężczyzna decyduje się postępować zgodnie z oczekiwaniami autora anonimowej wiadomości. Pierwszym narzuconym mu zadaniem jest nagły wyjazd w nieznane. Andrew jest przekonany, że nie wróci żywy z tej podróży. Jednak szantażysta zadbał o to, żeby na pisarza czekało coś znacznie gorszego niż śmierć.

Przyznacie, że opis fabuły brzmi bardzo obiecująco. Podobnie jest z początkiem powieści, który zapowiada historię emocjonującą i trzymającą w napięciu już od pierwszej strony. Młody, popularny i dobrze zarabiający pisarz otrzymuje wiadomość zmieniającą całe jego życie w ciągu jednej chwili. Zamiast relaksu w domu z pięknym widokiem na jezioro, Andrew musi zmagać się z szaleńcem, który postanowił go zniszczyć. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron czułam się zaintrygowana historią stworzoną przez Blake’a Croucha i miałam nadzieję, że Pustkowia będę mogła zaliczyć do grupy thrillerów wartych polecenia. Niestety nic z tego nie wyszło. Zamiast zachwalać książkę i namawiać Was do jak najszybszego jej przeczytania, muszę krytykować i ubolewać nad nielogicznością wielu rozwiązań zastosowanych przez Croucha. Zanim jednak do tego przejdę, wskażę te nieliczne pozytywne aspekty powieści, które sprawiły, że jakimś cudem dotrwałam do jej końca. Na plus mogę zapisać autorowi Pustkowi dobry, bo przyciągający uwagę i rozbudzający zainteresowanie początek oraz częste wzmianki o roli książek w życiu człowieka uważającego się za wykształconego i inteligentnego. Bohaterowie czytują poezje, rozmawiają o dziełach ważnych dla humanistyki i o literaturze ogólnie. Jako zaletę mogę również uznać szybkie tempo akcji i zawód wykonywany przez głównego bohatera. Lubię czytać o postaciach piszących książki, gromadzących materiały do swoich publikacji czy zmagających się z brakiem weny twórczej. Żałuję, ale to byłoby na tyle, jeśli chodzi o elementy i wątki, które przypadły mi do gustu, więcej pozytywów nie dostrzegłam.

Pierwsze zgrzyty pojawiają się stosunkowo szybko, ponieważ już na etapie poznawania głównego bohatera czytelnik otrzymuje sprzeczne informacje. Najpierw Andrew Thomas stwierdza, że nie myśli o zakładaniu rodziny, ponieważ z natury jest samotnikiem i dobrze mu się żyje w pojedynkę. Jednak już kilka stron później snuje rozważania, z których jasno wynika, że źle znosi swoją alienację i potrzebuje bliskich osób. Oczywiście to drobnostka i zapewne przymknęłabym na nią oko, gdyby nie okazało się, że im dalej, tym więcej takich błędów.  Mój główny zarzut względem tej powieści odnosi się do bardzo pobieżnej charakterystyki postaci. Blake Crouch nie zadbał o to, bym w trakcie lektury miała pojęcie, dlaczego dany bohater zachowuje się w taki sposób, co powstrzymuje go przed działaniem zgodnym z prawem oraz jak opisane wydarzenia zmieniają jego psychikę. Autor nie poświęcił czasu na analizowanie emocji postaci, więc metamorfoza Andrew jest płytka i niewiarygodna. Nie uwierzyłam, że człowiek niemający nic na sumieniu pozwala wciągnąć się w chorą grę jakiegoś szaleńca zamiast udać się na policję. Przedstawione wyjaśnienia mnie nie przekonały, uważam je za mało realistyczne i bardzo pobieżne. Zresztą problem z wiarygodnością postaci miałam też w przypadku innych bohaterów. Blake Crouch wyraźnie postawił na akcje, ale zapomniał, że dobry thriller musi także sprawiać, by czytelnik zaczął zastanawiać się, co zrobiłby na miejscu tego czy innego bohatera. Idealnie jest wtedy, gdy po refleksji dochodzi do wniosku, że nie znajduje wyjścia z sytuacji i w napięciu czyta powieść dalej, czekając na to, co wymyślił autor historii. W przypadku Pustkowi nie ma o tym mowy, ponieważ postaci podejmują decyzje dziwne i sprzeczne z rzekomo wyznawanym system wartości.

Trudno obdarzyć sympatią jakiegokolwiek bohatera tej książki. Andrew Thomas jest tak podatny na sugestie, że to aż woła o pomstę do nieba. Kiedy podejrzewa, że jedna z bliskich mu osób została skrzywdzona, nie pomyśli o tym, by pojechać do jej domu i sprawdzić czy rzeczywiście coś się stało. Zamiast tego planuje krwawą zemstę i od razu zaczyna działać. Na dodatek Thomas jest też niezdarny i zbyt porywczy, więc często jeszcze bardziej się pogrąża, chociaż jego celem było uwolnienie się od koszmaru. Przy bardzo obiecującym początku debiutanckiej książki Croucha, zakończenie wypada niezwykle kiepsko. Nie jest bowiem ani realne, ani zrozumiałe. Nagle, zupełnie nie wiadomo skąd, w kluczowym momencie pojawia się drugoplanowa postać, której działanie całkowicie zmienia bieg zdarzeń. W tym fragmencie pisarz posłużył się motywem, znanym wszystkim widzom filmów akcji klasy B – główny bohater wreszcie pojmuje, że najprostsze rozwiązanie jest najlepsze i cała historia kończy się po wymianie kilku lub kilkunastu strzałów.

Zawiodłam się na książce Blake’a Croucha i to bardzo. Nie spodziewałam się po niej wyrafinowanego stylu czy też wielowątkowej fabuły, ale nie myślałam, że okaże się tak niedopracowana. Sam pomysł na ciekawą historię i tych kilka drobnych zalet, to zdecydowanie za mało, bym komukolwiek mogła polecić Pustkowia. Zamiast tego ostrzegam i uczulam, że zarówno koneserzy gatunku jak i początkujący czytelnicy thrillerów raczej nie powinni zabierać się za lekturę tej książki. Crouch ma na swoim literackim koncie kilka innych powieści, w tym kontynuację Pustkowi, jednak jak dotąd w Polsce żadna z nich nie została wydana. Możliwe, że są lepsze od pierwszej części opisującej losy Andrew Thomasa, ale jakoś nieśpieszno mi do ich poznawania.

Ocena: 2,5 / 6

29 sierpnia 2013

LiteraTura I we Wrocławiu!

Na pewno już wiecie, że w najbliższą sobotę we Wrocławiu odbędzie się wydarzenie o nazwie LiteraTura I. Dla moli książkowych to nie lada gratka, ponieważ będą mieli okazji spotkać się z wieloma ulubionymi pisarzami, swobodnie z nimi porozmawiać, nabyć książkę z autografem w korzystnej cenie oraz chłonąć niezwykłą atmosferę zaczytanego miasta. Nie zabraknie również interesujących wykładów oraz konkursów ze atrakcyjnymi nagrodami. Wśród zaproszonych autorów znajdą się m.in. Paweł Pollak, Ałbena Grabowska-Grzyb, Anna Rybkowska, Karolina Wilczyńska, Anna Pawłowska-Koziar, Bożena Mazalik i wielu, wielu innych. Zachęcam do zapoznania się z poniższymi materiałami udostępnionymi przez organizatora, którym jest Stowarzyszenie Sztukater.



Akcja „LiteraTura I Wrocław 2013” odbędzie się 31 sierpnia 2013r. we Wrocławiu. Rozpoczęcie nastąpi o godzinie 14:00 w Parku Teatralnym (Park im. Mikołaja Kopernika w Wrocławiu), gdzie dojdzie do spotkania pisarzy z czytelnikami. W tym miejscu autorzy i uczestnicy spotkania nawiążą ze sobą bezpośredni kontakt, będą spacerować alejkami parku, rozmawiać i dyskutować na temat literatury, a przy tym doskonale promować innowacyjną, a tym samym bardzo ciekawą formę wypoczynku. Warto zauważyć, że już sam tytuł akcji „LiteraTura I Wrocław 2013” jest przewrotny, przyciągający uwagę. Bowiem w ciekawy sposób pokazuje jak niesamowicie można bawić się językiem, słowem... Autorzy, pisarze robią to na co dzień, a czytelników i odbiorców literatury pragną tym zainteresować, zaszczepić w nich chęć obcowania z książką i słowem pisanym. Wciągnąć ich nie tylko w świat książki, ale w osobisty świat każdego z autorów. Ważnym aspektem tej części wydarzenia będzie szeroko rozumiana przestrzeń miejska Wrocławia. Pisarze będą propagować czytelnictwo w każdej grupie wiekowej. Czytelnicy posiądą możliwość nabycia książek oraz uzyskania autografów i dedykacji od ich twórców. Chętni pisarze przeczytają fragmenty swoich utworów, jednocześnie reklamując własną twórczość. Będzie to aktywne, tym samym bardzo atrakcyjne promowanie kultury i czytelnictwa. W dzisiejszych czasach nie wystarczy wystawić książkę za witrynę księgarni. Proponowana forma promocji jest nowoczesna i co najważniejsze - czytelnik jest w nią zaangażowany równie mocno jak autor.

Około godz. 16:00 w księgarni Matras na ul. Świdnickiej odbędą się indywidualne prezentacje wybranych działów literatury, wykłady przeprowadzone przez pisarzy, aktywna sprzedaż egzemplarzy książkowych, konkursy z nagrodami, wywiady oraz zabawy z uczestnictwem czytelników. Odwiedzający w tym czasie księgarnię będą mieli szansę na rozmowy z autorami, którzy opowiedzą o swojej twórczości, inspiracjach, doświadczeniach podczas wydawania książek, jak również o sobie. Każdy z autorów otrzyma przydział do odpowiedniego sektora księgarni, tym samym starając się wzbudzić zainteresowanie czytelników różnymi gatunkami literackimi. Z kolei w tzw. „dark roomie” mieszczącym się w księgarni Matras na ulicy  Świdnickiej oraz w Teatrze „Arka”, autorzy w zamkniętej grupie odbiorców dokonają prezentacji na wybrany przez siebie temat, związany nie tylko z literaturą, ale również z szeroko pojętą twórczością. Ponownie dojdzie do zachęcania do twórczego rozwoju, jak również promowania słowa czytanego. Jednym z głównych celów akcji jest to, aby czytelnicy na skutek rozmów z autorami spojrzeli inaczej na ich twórczość oraz na to, co wpływa na tematykę, jaką pisarze poruszają w książkach. Podczas wydarzenia przewidziano liczne konkursy i zabawy dla czytelników, w których będzie można wygrać egzemplarze książkowe. Staną się one motywacją do czytania oraz zapoznania się z dotychczas nieznanymi twórcami.
Po skończonej promocji, około godz. 20:00 grupa organizatorów i biorących udział w akcji pisarzy weźmie udział w „Marszu żywych autorów”, podczas którego prezentowana będzie forma aktywnej rekreacji czytelniczej oraz nakłanianie mieszkańców miasta do czynnego udziału w „Marszu…”.
Około godz. 20:45 na Moście Zakochanych zakochani w literaturze uczestnicy zawieszą kłódki na znak wiecznej miłości do słowa pisanego, ukazując w ten sposób swoje przywiązanie do kreatywnego tworzenia. Kłódki będzie można podpisywać wspólnie z czytelnikami. Z Mostu Tumskiego przejdą do Antykwariatu Szarlatan gdzie wśród dzieł literatury polskiej i światowej, umieszczą liście własnej twórczości na Drzewie Literatury, w ten symboliczny sposób podkreślając swój związek z dawnymi mistrzami oraz tymi jeszcze nienarodzonymi.

O godz. 22:00 uczestnicy przeniosą się na Pergolę, aby wziąć udział w pokazie ognia, wody i światła. W tym szczególnym na mapie Wrocławia miejscu uczestnicy wezmą udział w sesji fotograficznej, będącej pamiątką spotkania oraz udokumentowaniem całego przedsięwzięcia. Kolejnym elementem wydarzenia będzie również tzw. „uwolnienie książek” w ramach akcji „Cały Wrocław czyta”. Przez hasło „uwolnienie książek” rozumiane jest dzielenie się z innymi słowem pisanym poprzez pozostawienie pozycji literackich w specjalnie na to przeznaczonym miejscu. Publikacje następnie będą czytane przez Wrocławian, co uznajemy za doskonałą formę promowania czytelnictwa i podkreślenie ważnej roli, jaką odgrywa czytelnik dla pisarzy.
O godz. 23:00 na wrocławskim rynku dojdzie do integracji autorów, będącej podsumowaniem całego wydarzenia.

Dodatkowo całe wydarzenie zostanie upamiętnione w formie foto-e-booka, na którym znajdują się zdjęcia z dnia akcji wraz z opisem i podziękowaniami dla sponsorów wydarzenia. Plik będzie ogólnodostępny u organizatorów przedsięwzięcia i patronów medialnych. Reasumując powyższy ramowy plan wydarzeń należy zaznaczyć, iż celami nadrzędnymi opisanej akcji oprócz krzewienia ducha czytelnictwa, interakcji między czytelnikiem, a autorem, jest także promocja Wrocławia, jako miasta przyjaznego czytelnictwu, którego przestrzeń miejska nobilituje, zaskakuje, inspiruje i skłania do sięgnięcia po książkę.



Prezentacje w Matrasie

[16:30] Sergiusz Pinkwart - Muzyczne podróże
[17:00] Stanisław Karolewski - Pokonałem raka
[17:30] Magdalena Zarębska - Konie - przyjaciele na całe życie
[18:00] Krzysztof Pochwicki - Wiedza jest super, czyli sapiens zobowiązuje
[18:30] Szymon Adamus - Selfpublishing – jak to zrobić, za ile i czy warto?
[19:00] Jacek Inglot - Pionierzy i szabrownicy, czyli o trudnych narodzinach Wrocławia.

Prezentacje w Teatrze „Arka"

[16:30] Ewa Bauer, Katarzyna Szewczyk - Supermamuśki, czyli jak się chce to można
[17:00] Anna Strzelec - Rozmowa z czytelnikami. Osobiste uczucia – wyrażane przez autorów w formie prozy i poezji
[17:30] Marta Grzebuła - Słowa są obrazami- twórz je ze mą"
[18:00] Katarzyna Georgiou - Sztuka dziecięca jako poetycka inspiracja"
[18:30] Anna Pasikowska - Romans, literatura współczesna
[19:00] Paweł Pollak - Wytłumaczę się – o pracy i twórczości rzemieślnika literackiego.

[14.00 - 20.00] Jarosław Wernik - Wydaj książkę
Zapraszamy wszystkich Autorów, w szczególności debiutantów pragnących urzeczywistnić własne marzenia, czyli wydać swoją książkę.

Prezentacje związane z tematyką dziecięcą

[16.30 – 17.30] oraz [18.00 – 19.00] Agnieszka Gil – GILgotki
[17.30 – 18:00] oraz [19:00 – 19:30] Marek Dryjer – „Bajkoczytanie", czyli bajka o wrocławskich krasnalach"

Księgarnia Matras od 16.00 do 20.00

- 25 %* na wszystkie artykuły nie objęte promocją w dniu 31.08.2013 podczas trwania ewentu.
* promocja nie dotyczy podręczników, nie łączy się z innymi akcjami wewnętrznymi

Konkursy, wywiady, prezentacje

Warto wybrać się na spotkania autorskie, będzie możliwość porozmawiania i otrzymania autografów, a poza tym wystawy, warsztaty dla młodszych, starszych i najstarszych miłośników literatury.


Na tej stronie poznacie szczegóły dotyczące LiteraTury 2013!

27 sierpnia 2013

Masakra na wyspie Utøya - Adrian Pracoń


Wydawnictwo: Pascal
Liczba stron: 192

Tytuł tej książki nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do zdarzeń jakie zostały w niej opisane. 22 lipca 2011 roku Anders Breivik dokonał zamachu na siedzibę norweskiego rządu, a następnie w przebraniu policjanta udał się na wyspę Utøya i zaatakował uczestników obozu sympatyków Młodzieżowej Ligii Robotników (AUF). W wyniku jego działań zginęło 77 osób, a ponad 30 zostało rannych. Ostatnią ofiarą terrorysty był autor tej książki, który postanowił opowiedzieć o swoich traumatycznych przeżyciach, by zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się przed dwoma laty. Wszystkie europejskie media huczały o serii ataków w Norwegii zarówno tego feralnego dnia jak i wiele miesięcy później. Ogromne emocje budzi fakt, że w kraju uchodzącym za bezpieczny, dostatni i tolerancyjny pojawił się bezwzględny terrorysta, który w ciągu kilkudziesięciu minut pozbawił życia tak wiele osób. Grozą napawa również świadomość, że tylko jeden mężczyzna był w stanie wyrządzić tyle zła. W swojej relacji Adrian Pracoń drobiazgowo opowiada o tym, co działo się na kilka dni, godzin, a nawet minut zanim Breivik przypłynął na wyspę. Nie omija również najbardziej bolesnych wspomnień związanych z samym momentem ataku na obozowiczów oraz spotkaniem oko w oko z bezwzględnym zamachowcem.

Nie mam wątpliwości, że każdy, kto przeczyta tę książkę będzie z całego serca współczuł nie tylko rodzinom i przyjaciołom zmarłych, ale także ocalałym, których życie już nigdy nie będzie takie samo. Tragedie odciskają ślad w duszy człowieka, powracają w postaci koszmarów sennych, napadów paniki czy myśli samobójczych. W takich przypadkach niektórzy ludzie starają się jak najszybciej wyprzeć z pamięci traumatyczne przeżycia, inni nieustannie do nich wracają, a Adrian Pracoń poszukuje odpowiedzi. Nurtujących go kwestii jest bardzo wiele, ale większość raczej nie doczeka się wyjaśnienia. Zanim zaczęłam czytać tę relację byłam przekonana, że znaczna jej część została poświęcona na zastanawianie się nad tym, dlaczego Breivik zaatakował i czy można było zrobić coś, żeby go wcześniej powstrzymać. Okazało się jednak, że wcale nie takie rozważania dominują w przekazie Praconia, ponieważ mężczyzna głównie koncentruje się na rzetelnym opowiedzeniu, co dokładnie widział na wyspie, jaki nastrój towarzyszył przebywającym na niej ludziom nim uświadomili sobie, że w każdej chwili mogą paść ofiarą terrorysty, a także, o czym myślał, ukrywając się przed zabójcą.

Początek książki przybliża czytelnikom nie tylko okoliczności, które sprawiły, że Polak znalazł się na wyspie, ale przede wszystkim wyjaśnia jaki jest cel obozów organizowanych na Utøyi, jaka panuje zazwyczaj na nich atmosfera i jacy ludzie się tam spotykają. Uważam, że taka charakterystyka jest bardzo potrzebna, ponieważ lepiej pozwala pojąć ogrom tragedii. AUF-owcy, co roku spotykali się na wyspie, organizowali wystąpienia, zapraszali polityków, uczestniczyli w zajęciach sportowych, poznawali też młodych ludzi o podobnych poglądach i wartościach. Grupa zapewniała im poczucie bezpieczeństwa i przynależności do pewnej wspólnoty. Dla Adriana Praconia ten ostatni aspekt okazał się bardzo ważny. Niestety dwa lata temu zwyczajowy rytm obozu został zakłócony i nie wydaje się, by kiedykolwiek sytuacja wróciła do normy. Opowieść Praconia wywarła na mnie bardzo duże wrażenie, głównie dlatego, że pozbawiona jest górnolotnych stwierdzeń i nie epatuje dosadnymi szczegółami. Autor w sposób chłodny i wyważony dzieli się swoimi spostrzeżeniami i przeżyciami. Nie próbuje manipulować czytelnikiem, nie przytacza drastycznych szczegółów, on po prostu opisuje wydarzenia, w których uczestniczył. Wydaje mi się, że oszczędny styl wyszedł tej publikacji na dobre. Obozowa rutyna, rozmowy i śmiechy zostały brutalnie przerwane najpierw przez doniesienia o zamachach w Oslo, a później przez samego Breivika. Ludzie byli zupełnie zdezorientowani i w desperacji próbowali zrobić cokolwiek, by ocaleć.  Podziwiam Adriana Praconia za to, że zachował zimną krew w decydującym momencie i dzięki temu ocalił swoje życie. Książka nie kończy się w momencie ataku czy tuż po nim. Relacja Polaka obejmuje również wspomnienia ze szpitala, obchodów ku pamięci ofiar Breivika oraz rozprawy sądowej, w czasie której Adrian dowiedział się, dlaczego nie został zastrzelony, mimo że oprawca wycelował już w niego broń.

W zachowaniu autora tej publikacji dziwi mnie jednak pewna rzecz. Nie chcę, żeby zostało to odebrane jako czepialstwo i szukanie dziury w całym, ale dość nietypowe wydało mi się uaktualnianie przez Adriana statusu na facebooku w czasie ukrywania się przed zamachowcem. Chłopak nie zadzwonił do rodziny i nie napisał do osób mu najbliższych, bo pierwszą myślą było przesłanie wiadomości na portal społecznościowy. Osobliwa wydaje mi się również jego ponadprzeciętna aktywność w mediach. Już pierwszej nocy w szpitalu zaczął udzielać wywiadów licznym stacjom telewizyjnym i radiowym. Regularnie utrzymywał także kontakt z portalami internetowymi i gazetami. Nie krytykuję go i nie oceniam, po prostu się dziwię, że miał ochotę wciąż na nowo opowiadać o tak bolesnych sprawach. Muszę wspomnieć również o tym, że recenzowana książka pierwotnie zawierała nieco inną treść. W pierwszej wersji wspomnień Praconia wielokrotnie występowało nazwisko jednej z ofiar. Okazało się jednak, że rodzice zmarłego chłopca nie wyrażają zgody na publikowanie jego personaliów, więc nakład musiał zostać wstrzymany, a książka zredagowana na nowo. Zanim Masakra na wyspie Utøya ukazała się na naszym rynku autor twierdził, że jeśli znajdzie się Polski wydawca, po raz kolejny zmieni nieco treść publikacji, dodając więcej szczegółów o swoim pochodzeniu. Nie wiem czy ostatecznie tak zrobił, ponieważ nie odnalazłam w niej zbyt wielu wzmianek o Polsce, ale w żadnym razie nie uważam, żeby ten brak podważał wiarygodność autora. Z oczywistych względów lektura tej książki należy do wyczerpujących emocjonalnie, ale mimo tego polecam ją każdemu, kto chciałby poznać świadectwo ostatniej ofiary Breivika i spojrzeć na norweską tragedię z zupełnie innej niż dotychczas perspektywy.

Ocena: 5 / 6 

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Pascal.

24 sierpnia 2013

Spiżowy łabędź - Kaari Utrio


Wydawnictwo: Szara Godzina
Liczba stron: 544

Akcja powieści rozpoczyna się w Finlandii, gdy w roku 1020 na świat przychodzi cicha, słaba, lecz niezwykle piękna dziewczynka imieniem Terhen. Dziecko rodzi się w zamożnej rodzinie, ale próżność matki i obojętność ojca skazują je na tułaczkę między krewnymi i przyjaciółmi rodu. Niemal od chwili urodzenia Terhen musi sama zadbać o swoją przyszłość. Jej szamańskie zdolności i przywiązanie do pogańskich wierzeń coraz częściej ścierają się z rosnącą potęgą wiary chrześcijańskiej, stopniowo ogarniającej coraz większe tereny Europy. Jako dorosła kobieta Terhen nie potrafi już określić, kim tak naprawdę jest. Los bowiem rzucał ją w wir wielu przygód i niespodziewanych wydarzeń, w wyniku których urodziwa niewiasta musiała wielokrotnie zmieniać tożsamość. Była pogańską księżniczką, grecką arystokratką, to znów uznano ją za niebezpieczną rozpustnicę lub czarownicę spiskującą z demonami. Jej rzadko spotykana uroda przyciąga męskie spojrzenia, lecz Terhen nie potrafi nikogo obdarzyć uczuciem z wyjątkiem dawnego przyjaciela z dzieciństwa Eryka Mocnego, którego bohaterka zdaje się jednocześnie pragnąć i nienawidzić. Spiżowy łabędź to wielowątkowa, napisana z rozmachem historia, kontrastująca ze sobą świat cywilizowanego, chrześcijańskiego Wschodu i barbarzyńskiego, przesiąkniętego pogańskimi praktykami Zachodu. Kaari Utrio wplotła losy pięknej Terhen w najważniejsze wydarzenia historyczne rozgrywające się w XI wieku.

Wielokrotnie pisałam już, że historia w postaci suchych faktów i dat nie przemawia do mnie tak bardzo, jak połączenie rzeczywistych zdarzeń z fikcją literacką. Z tego powodu staram się jak najczęściej sięgać po powieści historyczne, które nie tylko opowiadają o losach wymyślonych bohaterów, ale przede wszystkim przybliżają czytelnikowi świat przeszłości i rozbudzają zainteresowanie dawnymi czasami. Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach wydawniczych książkę Kaari Utrio, wiedziałam, że muszę ją poznać, ponieważ fińska pisarka osadziła swoją opowieść w burzliwych i pełnych przemocy realiach XI wieku, charakteryzujących się tym, że z równą żarliwością mordowano, gwałcono i grabiono, co pokutowano za grzechy i pielgrzymowano do miejsc świętych. Kaari Utrio z wielką pieczołowitością odwzorowała niemal wszystkie aspekty życia, jakie prowadzili ówcześni ludzie. Na terenach dzisiejszej Skandynawii chrześcijaństwo często krzewiono przemocą, zmuszając poszczególne plemiona do porzucenia wiary w moc zaklęć oraz konieczność składania ofiar tajemniczym władcom lasów i przyjęcia nauki Chrystusa. Oczywiście wojowniczy ludzie z Północy rzadko kiedy pozwalali bez walki cokolwiek sobie narzucić, dlatego starcia między poganami a chrześcijanami wybuchały regularnie. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w potężnym jeszcze Bizancjum, w którym panował ład i porządek, a za barbarzyńcę uważany był każdy, kto nie mógł poszczycić się rzymskim pochodzeniem.

Kobiety oczywiście nie mogły decydować o swoim życiu. Uzależnione od mężów lub innych krewnych zdane były całkowicie na ich kaprysy i humory. Dobrze urodzone damy nie powinny nawet opuszczać swego zamku, ponieważ istniała uzasadniona obawa, że padną łupem najeźdźców lub dzikich plemion zamieszkujących pobliskie lasy. Kaari Utrio na przykładzie bohaterek swojej powieści pokazała jak wiele musiały wycierpieć kobiety, gdy zostały wydane za brutalnego, chciwego lub rozpustnego małżonka. O miłości wówczas nikt nie mówił. Każda, nawet wysoko urodzona, kobieta była przedmiotem, który mężczyzna mógł otrzymać od swojego pana za zasługi lub porwać w nieznane i zniewolić, gdy miał na to ochotę. Związek między Terhen a Erykiem Mocnym zdaje się wyjątkiem od powszechnych obyczajów, chociaż i między tymi bohaterami nie brakuje skrajnych namiętności. Spiżowy łabędź nie jest jednak historią miłosną, ponieważ perypetie głównej bohaterki i walecznego Warega często schodzą na dalszy plan wobec innych wątków. Moim zdaniem to dobre posunięcie ze strony autorki. Dzięki temu, że przez długi czas właściwie nie wiadomo, kto jest głównym bohaterem i kogo w szczególności dotyczyć będą dalsze wydarzenia, czytając książkę skupiałam się na każdej wzmiance o postaciach historycznych i próbowałam zapamiętać okoliczności dojścia do władzy czy skomplikowane drzewa genealogiczne poszczególnych rodów.

Recenzowana powieść z pewnością nie byłaby tak udana, gdyby nie drobiazgowość pisarki. Wspomniałam już, że Utrio jak najdokładniej odtworzyła rytm codzienności, któremu ówcześni ludzie podlegali w różnych zakątkach Europy. Dzięki tej książce dowiedziałam się jak wyglądało dostatnie i spokojne życie na dworze cesarzowej Zoe w Bizancjum, w jakich warunkach podróżowano, jak spędzano wolny czas, a przede wszystkim jak stopniowo uczono się żyć w zgodzie z nakazami religii chrześcijańskiej. To, co dzisiaj jest nie do zaakceptowania, tysiąc lat temu uchodziło za normalność. Księża często nie przestrzegali celibatów, władcy posiadali kilka oficjalnych żon i liczne nałożnice, mordowano i napadano bez litości, a także odprawiano potajemnie dawne, pogańskie obrzędy. Oczywiście autorka nie ograniczyła się do opisania jedynie takich wypadków, ponieważ w Spiżowym łabędziu pojawiają się również postaci, dla których wiara w jednego Boga była czymś prawdziwym i pokrzepiającym. Właśnie za tę bezstronność cenię dzieło Kaari Utrio najbardziej. W jej powieści można poznać kilka różnych punktów widzenia na tę samą sytuację, zaobserwować odmienne tradycje i zrozumieć wynikające z nich założenia. Na początku jednak natłok postaci może wywołać chaos i trudności w przyswojeniu wszystkich wątków. Przyznam, że pierwszych sto stron czytało mi się dość ciężko, ponieważ obok wielu bohaterów Utrio wprowadziła także liczne dygresje odnoszące się do konkretnych krain, ważnych budowli czy królewskich rodów.  Można poczuć się przytłoczonym ilością informacji, ale warto zagłębiać się w lekturę dalej, ponieważ niezauważenie powieść staje się pasjonującą i bardzo interesującą historią.

Terhen wzbudziła we mnie dość sprzeczne uczucia. Z jednej strony współczułam i rozumiałam kobietę, która żyła w nieustannym zagrożeniu i musiała zmieniać tożsamość tak wiele razy, że sama nie wiedziała już, co naprawdę myśli i czuje. Jednak z drugiej, denerwowały mnie jej wyniosłość, obcość i chłód, którymi częstowała nawet ludzi jej przychylnych. Decyzje podejmowane przez bohaterkę również często wprawiały mnie w zdumienie i sprawiały, że zaczęłam postrzegać Terhen jako zimną i okrutną kobietę, niezasługującą na miłość i oddanie Eryka Mocnego. Bohaterów w tej książce jest tak wielu, że nie sposób wspomnieć o każdym z nich z osobna, ale zapewniam, że wszystkie ważniejsze postaci zostały dokładnie scharakteryzowane. Styl, jakim posługuje się Kaari Utrio na początku sprawiał mi nieco problemów ze względu na liczne dygresje, ale później przyzwyczaiłam się do niego i doceniłam drobiazgowość pisarki. Na ostatnich stronach umieszczono słowniczek wyjaśniający obce zwroty lub nazwy własne, które dzisiaj nie są już w użyciu oraz drzewo genealogiczne rodów królewskich, co pomogło podzielić i przyporządkować bohaterów do konkretnego klanu. Lektura Spiżowego łabędzia to niezapomniana podróż w przeszłość dostarczająca wiedzę i zapewniająca ogromne emocje. Polecam tę książkę zarówno miłośnikom powieści historycznych jak i tym, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z gatunkiem. Historia przedstawiona przez Kaari Utrio zachwyciła mnie tak bardzo, że z niecierpliwością czekam na premierę drugiej części noszącej tytuł Waleczny jastrząb. Oby była równie udana, co pierwsza.

Ocena: 5 / 6

Książka przeczytana w ramach wyzwania Book-Trotter